Mieszkam blisko Koszalina, więc jak nie trudno się domyślić, droga do Zakopanego zajęła nam wiele godzin. Ruszyliśmy o 2 w nocy i tak ok. 13 zrobiliśmy przystanek w Wadowicach :) Czas nas gonił, więc nie zagłębialiśmy się w szczegóły, ale oczywiście zjedzenie kremówki było obowiązkowe, bo przecież na wakacjach kalorie się nie liczą :)
W hotelu byliśmy po południu, więc soboty wystarczyło na zapoznanie się z miastem. Niedziela była najbardziej aktywnym dniem i nie ukrywam, że jestem z siebie (i nie tylko) bardzo dumna. W jeden dzień udało nam się zdobyć Giewont i Kasprowy Wierch! I uwierzcie mi, że wejście na Śnieżkę to przy tym pikuś.
W poniedziałek musieliśmy wstać o 4, ponieważ mieliśmy w planach wejście do Oświęcimia. Udało nam się zdobyć bilety i nie musieliśmy czekać kilku godzin w kolejce, naprawdę wielkie szczęście. A odnośnie tego, co tam zobaczyłam, myślę że nie ma się co rozpisywać. Każdy chociaż raz w życiu powinien tam być, jeżeli będziecie mieli taką możliwość - koniecznie skorzystajcie.
Wtorek to wyprawa na Morskie Oko - do przejścia 20 km. Chociaż widoki, które czekają na szczycie są warte wszystkiego, naprawdę coś pięknego :)
W środę padało przez cały dzień. Pół dnia spędziliśmy w hotelu, a przez resztę biegaliśmy po centrum w płaszczach deszczowych niczym teletubisie i kupowaliśmy pamiątki dla najbliższych. Naprawdę, dzień pełen wrażeń :D
W czwartek po śniadaniu odwiedziliśmy Gubałówkę i ruszyliśmy do Krakowa.
Zaczęliśmy od zwiedzania Wawelu, potem Sukiennice i Stare Miasto. Mimo, że mam prawie 19 lat najwięcej szczęścia sprawił mi pluszak (Smok Wawelski oczywiście :D), którego kupiłam, naprawdę przesłodki :)
Z samego rana w piątek zwiedziliśmy kopalnię soli we Wieliczce, a potem ruszyliśmy do Warszawy. Miasto zaczarowało mnie swoim rozmiarem i klimatem. Chciałabym móc przyjechać tam kiedyś na dłużej. To najlepsze wakacje jakie pamiętam, spędziliśmy mnóstwo czasu razem, tylko w czwórkę i dzięki temu, te wakacje miały w sobie tak wiele magii.
Cieszę się, że mogłam się z wami podzielić wrażeniami z wakacji. Jutro ostatni dzień wolnego i powrót do codzienności - praca i nauka jazdy. A za 1,5 miesiąca zaczynam studia. Ależ ten czas szybko ucieka..
Ale tu u Ciebie przyjemnie (zmiana kolorystyki na ogromny +). Próbuję namówić Martynę do beauty-bloga (zapewne domyślasz się dlaczego akurat tego rodzaju), jednak póki co z marnym skutkiem... PS. Gratuluję Ci dostania się na wymarzone studia. PS2. Mi też jest w górach najlepiej :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zauważyłam ten komentarz! Ale bardzo dziękuję za miłe słowa. I oczywiście wiem, byłoby naprawdę super gdyby się zgodziła..
Usuń